Od paru lat odkąd na Forum Ogrodniczym ktoś zrobił własne śliwki w czekoladzie na każde święta i większe okazje rodzinie śmieją się oczy jak widzą zastygające śliweczki. Nie ma porównania z tymi co kupuję, bo jest tu jedynie suszona śliwka i czekolada. Na ogół kupuję przez patriotyzm lokalny, ale i dlatego bo dobra czekolady Wawelu gorzkie i mleczne. Kilka dni wcześniej w słoiku zalewam alkoholem suszone śliwki. Najlepsze są po zalaniu rumem, ale może być spirytus (70 %) bądź wódka.
Po paru dniach odcedzam śliwki na sicie i rozpuszczam czekoladę w kąpieli wodnej . Na jedną partię śliwek daję dwie czekolady gorzkie i jedną mleczną.
Do otaczania śliwki używam patyczków szaszłykowych
Śliwki układam na papierze używanym do pieczenia i zastygają na następnego dnia. Po czym przechowuję w pudełku w lodówce. Smacznego!
A ja myślałam, że to takie trudne. Uwielbiam śliwki w czekoladzie, ale do tej pory tylko kupne jadłam. Przed chwilą dwie, bo narobiłaś mi apetytu, a że wczoraj mąż świętował to kilka zostało. Muszę sobie takie zrobić, tylko swoich suszonych mam już malutko. Czy mogą być kupne?
OdpowiedzUsuńWitaj Joasiu! ależ oczywiście śliwki mogą być kupne i to w zasadzie każde, ale najmniej smakują mi suszone dymem ...te tylko do kompotu wigilijnego. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie tych "dymiących" nie lubię, nawet do kompotu daję swoje suszone. Może jeszcze zdążę na święta zrobić.
UsuńZawsze nasączone alkoholem mogą być toastem na starym roku!
OdpowiedzUsuń