Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 stycznia 2015

Róże...

Za oknem posypało śniegiem, a w domu ciepło więc nic tylko marzyć o lecie o cudownie kolorowym ogrodzie. Przypominać sobie co się sadziło, co kwitło a potem wiosną wypatrywać czy dalej żyje. Obiecałam, że będą dalej róże

Mam słabość do róż zbliżonych wyglądem do naturalnych , dzikich. Jedna z zakupionych róż to Rosa gallica Violacea  , urzekła mnie wyglądem kwiatów i zapachem. Zdrowe liście utrzymały się do zimy, a jedyną wadą jest jednokrotne kwitnienie, ale nie obrywanie przekwitniętych kwiatostanów wynagradzają śliczne, duże, czerwone owoce.





Tu dwie odmiany starych róż wypatrzone u koleżanki, niestety NN  ale rosną silnie, nie chorują i też niestety nie powtarzają kwitnienia.








Róża damasceńska Kazanlik  pochodząca z terenów Bułgarii, używana do produkcji olejku różanego. Mocno rosnąca, odporna na mróz i choroby.





Moje róże pozyskiwane od przyjaciół, a które sprowadziłam do ogrodu w celu pozyskiwania ich płatków do ucierania. Używam ich przede wszystkim do nadziewania pączków i małych ciasteczek, rogalików. Pierwsza kupiona w tym celu okazała się pusta, nadaje się do ucierania, ale trzeba w tym celu oberwać dużo kwiatów.







W moim ogrodzie są też róże arystokratki, są i przypadkowe tzw. marketowe i te będą następnym razem. Miłego weekendu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz